Komentarze: 0
Byłem w sklepie po sos pomidorowy i zobaczyłem A.
O mało co, nie ustawiłbym się za nią w kolejce do kasy.
A. ma największe piersi, jakie kiedykolwiek wisiały nad moją twarzą i z tym mi się głównie kojarzy. Wielkie, ciężkie i imponujące, o dużych, malowniczych sutkach. Oszalałem, kiedy pierwszy raz prawie rozerwałem jej bluzkę, żeby wylały się na mnie w całej swojej soczystości. Dotykało się ich dziwnie. W zasadzie na dłuższą metę jakoś tak nie wydają się nadzwyczajne. Po trzecim spróbowaniu stwierdziłem z całą pewnością, że wolę kilkakrotnie mniejsze, ale stokroć przyjemniejsze piersiaczki M.
A. jest słodka, ale dosyć ciężka. Musiałem kombinować, jak się spod niej wydobyć, żeby jej nie urazić i żeby nie zdradzić, że jeszcze chwila, a się uduszę, jeśli nie zejdzie mi z brzucha. W rzeczywistości nie było to tak śmieszne, jak teraz brzmi.
Krótko mówiąc, kiedy zobaczyłem ją w sklepie, po krótkim namyśle ustawiłem się w ciut dłuższej kolejce do kasy obok i patrzyłem jak odchodzi ze swoim falującym na pożegnanie biustem.